PSL szykuje nową strategię dla Polski. "Potrzebujemy rozwiązań jak z ustawy Wilczka"

- Polskie Stronnictwo Ludowe zamierza tej jesieni wyjść z nową strategią dla Polski. Ma ona powstać we współpracy z Federacją Przedsiębiorców Polskich. Wśród rozwiązań, które znajdą się w programie PSL-u, będą m.in. kwestie gospodarcze.
- Poseł PSL-u Marek Sawicki nie wyklucza, że pojawi się też pakiet propozycji nowych ulg inwestycyjnych dla firm. Ma to nakłonić przedsiębiorców do wychodzenia z szarej strefy.
- Według posła PSL-u rozwiązania te mają być proste i nieść ze sobą dużą wolność gospodarczą i swobodę, tak jak ponad 30 lat temu, kiedy wprowadzano pierwszą ustawę o działalności gospodarczej – tzw. ustawę Wilczka.
- Czy przeregulowanej gospodarce potrzebne są radykalne rozwiązania deregulacyjne, jak te z czasów końca PRL-u? Część ekspertów uważa, że ustawa Wilczek 2.0 byłaby lekiem dla gospodarki, ale są też i tacy, którzy wskazują, że powrót do rozwiązań ministra Wilczka jest już niemożliwy.
Polskie Stronnictwo Ludowe (PSL) będzie co miesiąc prezentować jedną z pięciu swoich nowych strategii dla Polski. W opracowaniu programu pomaga tej partii Federacja Przedsiębiorców Polskich (FPP). Pod koniec czerwca obie organizacje podpisały umowę w tej sprawie.
Najpierw zaprezentujemy Polakom strategię systemu zdrowia, która będzie innym spojrzeniem na problem finansowania systemu ochrony zdrowia, niż prezentuje to minister zdrowia Izabela Leszczyna – ujawnia w rozmowie z WNP poseł i marszałek senior z PSL-u Marek Sawicki.
Dodaje, że następnie będą to strategie dotyczące: rynku pracy oraz bezpieczeństwa energetycznego i wodnego, militarnego, żywności i konkurencyjności polskiego rolnictwa oraz finansów państwa.
Wszystkie te strategie mają ujrzeć światło dzienne do listopada, poczynając od września. Strategia dotycząca rynku pracy ma być drugą w kolejności.
Będzie to kompleksowy program obejmujący rozwiązania zarówno dla pracowników, jak i pracodawców z uwzględnieniem finansów publicznych – mówi WNP ekspertka prawa pracy i rynku pracy w FPP Grażyna Spytek-Bandurska.
Dodaje, że rozwiązania, które zostaną zaprezentowane na jesieni, mają dotyczyć m.in. kwestii dostępności, transparentności oraz jakości zasobów na rynku pracy, kwestii migracji zarobkowych, bezpieczeństwa socjalnego pracowników, elastycznych form zatrudnienia czy aktywizacji zawodowej niektórych grup społecznych, a także poprawy konkurencyjności polskich przedsiębiorstw.
Nowe ulgi inwestycyjne zmniejszą szarą strefę w Polsce?W strategii tej mają się również znaleźć – jak zdradza z kolei Sawicki – proste rozwiązania, które "przyniosą polskim przedsiębiorcom wolność i swobodę", tak jak było to przy okazji wprowadzania w Polsce w latach 80. słynnej ustawy Wilczka.
Ustawa ta była pierwszą w ramach zmiany ustroju politycznego kraju regulacją dotyczącą działalności gospodarczej i odegrała kluczową rolę w transformacji polskiej gospodarki z systemu centralnie planowanego do gospodarki rynkowej.
Myślimy m.in. o systemie nowych ulg inwestycyjnych – przyznaje poseł PSL-u.
Według Sawickiego ulgi takie zachęciłyby przedsiębiorców, by chętniej płacili podatki. – Dane z ostatnich 3 lat pokazują, że szara strefa w Polsce sięga aż 18,5 proc. przy 4-bilionowym PKB – podaje przykład poseł PSL-u.
Pytany, dlaczego PSL nie zgłosił swoich pomysłów gospodarczych rządowi, kiedy trwały prace nad pakietem deregulacyjnym, Sawicki odpowiedział, że taki pakiet deregulacyjny powstał w 2024 r. z udziałem pełnomocnika rządu ds. deregulacji i dialogu społecznego Mariusza Filipka, którego premier Donald Tusk powołał na wniosek ówczesnego ministra rozwoju Krzysztofa Hetmana.
Rewolucja Wilczka: czy to dzisiaj możliwe i potrzebne gospodarce?Z uwagi na krytykę tego pakietu głównie ze strony ministra finansów Andrzeja Domańskiego oraz ministry Agnieszki Dziemianowicz-Bąk premier Tusk odrzucił dalsze prace nad nim, a następnie pół roku później rząd wrócił do nich m.in. przy okazji pracy zespołu Rafała Brzoski - relacjonuje Sawicki.
Czy należałoby sięgnąć po radykalne rozwiązania, takie jak te z ustawy Wilczka sprzed ponad 30 lat?
Zdaniem Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorców Agnieszki Majewskiej, która uczestniczyła w pracach zespołu deregulacyjnego Rafała Brzoski, ustawa z 1988 r. Wilczka była kamieniem milowym polskiej przedsiębiorczości i jedną z najbardziej liberalnych ustaw gospodarczych, która otworzyła drogę do wolnej działalności na zasadzie "co nie jest zabronione, jest dozwolone".
Dzięki niej w kraju powstało 2,5 mln firm.
Dziś z perspektywy MŚP to dziedzictwo nadal inspiruje – stawiamy na uproszczenie, elastyczność i ograniczenie biurokracji. Oczywiście, obecne ramy legislacyjne różnią się znacząco od tych z końcówki lat 80. Jednak duch ustawy rozumiany jako zaufanie do przedsiębiorcy, minimalne ograniczenia i równe szanse tworzy kierunek, który warto przypominać i rozwijać – podkreśla Rzecznik MŚP.
Minister Majewska uważa, że gospodarce i przedsiębiorcom potrzebny jest nowy "Wilczek" w postaci modernizacji, uproszczeń i wolności działania prawie gospodarczym, uwzględniając, że mamy nową Polskę, nowy świat i nowe wyzwania.

Z kolei prawnik i ekspert w dziedzinie podatków w Centrum im. Adama Smitha oraz prof. Uczelni Łazarskiego Robert Gwiazdowski, który również uczestniczył w pracach zespołu Brzoski, mówi, że ustawa Wilczka 2.0 bardzo by się teraz przydała przeregulowanej gospodarce.
Proszę sobie przypomnieć, co nastąpiło w Polsce po wprowadzeniu ustawy Wilczka? Cud gospodarczy. Gdyby nie ta ustawa, późniejsze reformy gospodarcze Leszka Balcerowicza nie powiodłyby się – ocenia prof. Gwiazdowski.
Według niego żadna późniejsza ustawa dotycząca działalności gospodarczej nie mogła już równać się z tym pierwowzorem, który powstał u schyłku PRL-u za rządów premiera Mieczysława Rakowskiego.
Jak przypomina profesor, obecnie obowiązujące przepisy, czyli Prawo przedsiębiorców, które powstały za czasów rządów Mateusza Morawieckiego, chociaż powielają zasadę z ustawy Wilczka, że co nie jest prawem zabronione, to jest dozwolone, to zasady tej w stosunku do przedsiębiorców się na ogół nie przestrzega.
Poza tym, jak zauważa prof. Gwiazdowski, Polska nadinterpretuje unijne dyrektywy i dokłada do nich krajowe regulacje, zamiast iść ścieżką minimalizmu i wdrażać tylko to, co musi.
To, co było możliwe 40 lat temu, dzisiaj już nie jest. Dlaczego nie będzie Wilczka 2.0?O ustawie Wilczka z dużą atencją mówi również wiceprezes BCC, ekspert ds. gospodarki, legislacji i lobbingu, minister ds. procesu stanowienia prawa gospodarczego Witold Michałek.
Według niego powinna ona stanowić dla każdego rządu wzór w stanowieniu prawa gospodarczego.
Z jednej strony z powodu zwięzłości zapisów. Ustawa ta stwarzała olbrzymią szansę na podjęcie działań wielu obywatelom na własny rachunek i stanowiła silny impuls dla rozwoju gospodarczego Polski w tamtym momencie - przypomina Michałek.
Z drugiej jednak strony, co jest dość dobrze udokumentowane, była ona jednocześnie skutecznym instrumentem tzw. uwłaszczenia się partyjnej nomenklatury, czyli licencjonowanych przez rządzącą partię nominatów i aktywistów na prywatyzowanym pośpiesznie państwowym i spółdzielczym majątku – przypomina Michałek.
Według niego powrotu do ustawy Wilczka już nie ma, gdyż otoczenie gospodarcze w ciągu tych prawie 40 lat, zarówno to międzynarodowe (Polska jest członkiem UE), jak i krajowe bardzo się skomplikowało, co musiało znaleźć odzwierciedlenie w złożoności i znacznie większej liczbie regulujących je norm prawnych.
Nie ulega wątpliwości, że regulacji jest obecnie zbyt wiele, tempo przyrostu ich liczby i stopnia skomplikowania jest zdecydowanie nadmierne, ale w większości, niestety, nieuniknione. W szczególności zważywszy na fakt, że od ćwierć wieku (łącznie z okresem przygotowawczym) Polska jest związana traktatowo z Unią Europejską, której dorobek prawny musiała po prostu przyjąć – zauważa Michałek.
Dodaje on, że od czasu ustawy Wilczka polska gospodarka odniosła ogromny sukces, choć znaczna część przedsiębiorców wierzy, że mogłoby być jeszcze lepiej, gdyby na przeszkodzie nie stała legendarna brukselska biurokracja.
- I to jest prawda, ale marzenia o powrocie do zapisów ustawy Wilczka jako remedium – są nierealne – ocenia wiceprezes BCC.
Podobnie sytuację ocenia również prezes i główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju (FOR) Marcin Zieliński.
Przypomina on, że doniosłość ustawy Wilczka wynika nie tyle z wpisania do niej zasady "co nie jest prawem zabronione, jest dozwolone" (oczywistej w każdym cywilizowanym porządku prawnym), ile z radykalnej deregulacji PRL-owskiej gospodarki, w tym z uchylenia naruszających zasadę wolności gospodarczej przepisów, ustaw, dekretów i rozporządzeń.
- To dzięki temu stała się ona pierwszym etapem budowy w Polsce wolnorynkowego kapitalizmu – przypomina Zieliński.
wnp.pl